Dzień 240 – jutro!!!
Jutro walczę, bardzo proszę Trzymajcie za mnie kciuki i Przesyłajcie dobrą energię:) Bądźcie ze mną!!!
Dziś oprócz kibicowania zrobiłem lekcyjkę ze Zbyszkiem, była mi bardzo potrzebna bo dość mocno się zastałem.
Najgorsza jest bezczynność, co prawda namawiano mnie, żebym wystartował w szabli, albo szpadzie, ale nie czuję się na siłach.
Będę szczęśliwy jak dam radę we florecie, w końcu są tu zawodnicy ze światowej czołówki.
Dlatego jutro szczególnie będę potrzebował Waszego wsparcia 🙂
Bądźcie ze mną!!!
Dzień 239 – kibicowałem :)
Pierwszy dzień zmagań szermierczych spędziłem na sali w roli kibica 🙂
Poniżej w skrócie przebieg dnia, zdjęcia będą po powrocie.
Piątek, 27 stycznia
- szabla mężczyzn, Cat. A, B
- szpada kobiet, Cat. A, B
- powitanie i ceremonia otwarcia w hali szermierki
Jeszcze jutro będę kibicował, a walczę w niedzielę.
Dzień 238 – na miejscu…
Jestem po rejestracji, kontroli broni i szeregu wnikliwych badań lekarskich zakwalifikowany do kategorii „B”.
Po wielogodzinnej jeździe dotarliśmy na miejsce, źle znoszę przebywanie w bezruchu przez tak długi czas. Wysiadłem z autokaru skołowany i zastany, ale cóż taka choroba, z czasem się w miarę rozruszałem.
Dziś była kontrola broni i kwalifikacja zawodników do poszczególnych kategorii A,B,C według jednostek chorobowych i stanu ogólnego. Staram się być jak najbardziej samodzielny i nikogo nie obciążać swoją osobą, nie mniej jednak jestem otoczony bardzo opieką.
Jestem przemęczony, osłabiony, ale i poddenerwowany biję się z myślami czy dam radę. Kiedy powiedziałem Eli przez telefon o swoich obawach, to usłyszałem „…nadszedł czas żebyś zmierzył się ze swoimi „demonami” jestem pewna, że dasz radę….”
Będę się starał z całych sił godnie reprezentować Polskę, a co z tego wyniknie przekonamy się w niedzielę.
Dzień 237 – A jednak jadę :)
Jadę na Puchar Świata do Malchow 🙂 Trzymajcie za mnie kciuki!!!
Do ostatniej chwili wyglądało na to, że ze względów finansowych nie wezmę udziału w tym turnieju. A jednak, dzięki pomocy Waszej i IKS AWF Warszawa udało się i jadę!
Ubolewam nad tym, że z braku środków nie mogła jechać ze mną Ela, która jest moim Aniołem Stróżem. Niestety mieliśmy wybór albo ja sam albo wcale i zdecydowaliśmy, a w zasadzie żona mnie nakłoniła i jadę. Trochę się boję bo choroba sprawiła, że w wielu sytuacjach nie jestem samodzielny np. z braku sił.
Na szczęście na turniej jedzie mój serdeczny kolega z planszy Zbyszek, który jest trenerem w IKS AWF i w razie „w” będzie mi pomagał.
Przed nami długa kilkugodzinna droga autokarem, będzie czas na wspominanie dawnych lat.