APEL

Nazywam się Jacek Gaworski.

Całe moje sportowe życie opierało się na zasadach fair play, chęci reprezentowania ojczyzny tak by cały świat wiedział, że jest taki kraj jak Polska i są w nim świetni sportowcy. Byliśmy nagradzani dyplomami, pucharami, uściskiem dłoni prezesa, nie było mowy o pieniądzach. Wszystkim nam to w zupełności wystarczało, by dawać z siebie wszystko.

Wówczas nawet przez chwilę nie pomyślałem, że kiedyś brak pieniędzy zagrozi mojemu życiu.

W każdej sekundzie mojego życia walczyłem. Teraz, walczę o każdą sekundę życia. Zwracam się do Was z głębi serca, prosząc o wsparcie, które może dać mi szansę na więcej chwil życia i godne jego zakończenie.

Przyjaciele, jestem człowiekiem, który całe życie poświęcił sportowi, a obecnie każdy dzień to dla mnie walka o przetrwanie. Moje ciało, niegdyś symbol siły i wytrzymałości, teraz stawia czoła najcięższemu przeciwnikowi – czerniakowi błon śluzowych, najbardziej złośliwemu i odpornemu na leczenie nowotworowi. Jestem w stanie terminalnym, z przerzutami do odległych narządów, w tym kości, co sprawia nieludzki ból. Straciłem również widzenie w prawym oku, a oprócz tego, cierpię na stwardnienie rozsiane i mnogi nowotwór rdzenia.

Lekarze nie dają mi nadziei, ale ja wciąż walczę. Proszę, pomóżcie mi w tej nierównej walce.

Każdy gest wsparcia jest dla mnie nieoceniony.

Każda sekunda mojego życia jest walką, ale z Waszym wsparciem, mam nadzieję na więcej chwil życia.

W 2004 roku, bez ostrzeżenia, moje życie przewróciło się do góry nogami. Z aktywnego człowieka, pełnego życia i energii, stałem się nagle osobą, która nie mogła mówić, widzieć ani czuć niczego od pasa w dół, bezwładnie leżącą na szpitalnym łóżku. Zdiagnozowano u mnie stwardnienie rozsiane, chorobę, której nazwa brzmiała dla mnie jak wyrok. Koszty leczenia były ogromne, dochodzące do 15 000 zł miesięcznie, a później spadające do 5 500 zł, ale dla nas, to nadal były astronomiczne sumy. Sprzedaliśmy wszystko, co mogło pomóc mi przetrwać, walcząc o każdy kolejny dzień.

W 2012 roku, gdy wydawało się, że nie może być gorzej, los zadał kolejny cios – mnogi nowotwór rdzenia. Złożoność choroby, liczba guzów i zaawansowane SM sprawiły, że leczenie w Polsce stało się niemożliwe, a terapia za granicą kosztowała nas ponad 100 000 euro.

W lutym 2022 roku, rak ponownie zaatakował, tym razem pozbawiając mnie wzroku w prawym oku i zagrożenie dla lewego stawało się coraz bardziej realne. Lipiec tego samego roku przyniósł kolejną przerażającą diagnozę po serii krwotoków z nosa – czerniak błon śluzowych, jeden z najbardziej złośliwych nowotworów. Tylko dzięki zaangażowaniu prywatnej kliniki przeszedłem skomplikowaną operację.

W 2023 roku, rak brutalnie rozszerzył swoje zasięgi do moich kości, wyniszczając mnie od środka. A styczeń 2024 przyniósł wznowienie czerniaka w miejscu pierwotnym, zmuszając mnie do kolejnej radykalnej operacji w prywatnej klinice, ponieważ publiczne systemy zdrowia nie były w stanie sprostać wymaganiom mojego przypadku.

To historia walki, bólu i nieustannej determinacji, walki o każdy dzień w obliczu nieubłaganego wroga.

 


Mówi się, że życie jest bezcenne niestety moje ma konkretną cenę…

 

 

 

 

 

 

 

Archiwum