Dzień 245 – spotkania klubowe ;)
Dziś dla odmiany krótki spacerek i lekcyjka z trenerem 🙂
Pobyt na mroźnym powietrzu z przyczyn oczywistych był krótki, ale staram się być codziennie na dworze.Nie chcę sytuacji, że zasiedzę się w domu bo mróz, a jak będę zmuszony wyjść z cieplarni to się przeziębię.Trzeba się hartować, oczywiście wszystko z umiarem, ale nie można dopuścić jak to mówi moja żona do „zakiśnięcia w domu”.
Popołudniu miałem lekcyjkę z trenerem, przy okazji zdałem relację z Pucharu Świata, bo od powrotu jeszcze się nie widzieliśmy.
Lubię chodzić do klubu, spotykam się tam z pasjonatami szermierki, dzięki którym zapominam o chorobie.Wspominamy dawne czasy, wyjazdy turnieje, zgrupowania, zawsze wracam naładowany pozytywną energią, myślę, że to bardzo wszechstronna rehabilitacja 🙂
Dzień 244 – we własnym zakresie ;)
Do południa piętnastominutowy spacerek po parku z kijkami, a wieczorkiem basen;)
Mróz owszem siarczysty, ale bez porównania z tym w kriokomorze. Dlatego uznałem, że krótka przebieżka dobrze mi zrobi i nie myliłem się. Niskie temperatury dobrze na mnie wpływają, trzeba tylko odpowiednio się ubrać i z rozsądkiem korzystać.
Wieczorkiem pojechałem z Patrycją na basen do REDECO, było super. Popływałem, potem masaż na kanonkach i do domku.
Do końca tygodnia nie mam rehabilitacji więc sam zadbam o kondycję 🙂
Dzień 243 – nie ustąpiłem…
Wyjazd na Puchar Świata był wyzwaniem nie tylko sportowym, ale przede wszystkim zmierzeniem się z chorobą!
Wielogodzinna podróż była dla mnie męcząca, potem dwa dni oczekiwania na walki. Dodatkowy stres – komisja kwalifikacyjna do kategorii i obserwacja.
Potem ta nieszczęsna wywrotka na wózku. Nie wiedziałem jak mój organizm to wszystko zniesie, w duchu mówiłem sobie, będzie dobrze.
Kiedyś jadąc na zawody skupiałem się tylko na walkach, a teraz dźwigałem „garba w postaci SM”. Dziś emocje opadają i widzę jak wiele udźwignąłem 🙂
Wynik zawodów to sprawa drugoplanowa, najważniejsze, że nie ustąpiłem pola chorobie!
Dzień 242 – 1 trafienie!!!
Po obejrzeniu filmu z walki o wejście do finałowej 8, uświadomiłem sobie, że przegrałem 1 trafieniem!!!!
Byłem tak zmęczony i zakręcony, że nie wiedziałem nawet o ile przegrałem. Niestety mając tą wiedzę wcale nie czuję się lepiej, tym bardziej, że zrobiłem dobrą akcję i „nie zagrało”.
A gdyby „weszło” to byłbym w ósemce, a kto wie co by było dalej -)——–
Poniżej decydująca walka:
Dzień 241 – po…
Przegrałem 13:15 o wejście do finałowej ósemki.
Jestem zadowolony, że udało mi się tak daleko zajść walcząc ze światową czołówką.
Tym bardziej, że nie mam jeszcze zbyt dużo sił by tak długo i intensywnie walczyć.
Po wyczerpujących i zaciętych walkach eliminacyjnych zaliczyłem wywrotkę na wózku do tyłu.
Na szczęście nic po za stłuczeniem sobie nie zrobiłem, ale wszyscy mocno się przestraszyli, nie ukrywam, że ja też.
Najważniejsze, że walczę i widzę sens tego co robię 🙂
O północy wyjeżdżamy do kraju, 12 godzin jazdy i będziemy w Warszawie, potem 6 w pociągu i będę w domu 🙂