Dzień 335 – upały nie dla mnie…
Zdecydowanie źle znoszę upały, zanim zachorowałem na SM nie miałem takich problemów.
Jak byłem zdrowy to uwielbiałem spędzać czas nad wodą, zażywać kąpieli słonecznych i wodnych. Niestety SM nawet tak drobną przyjemność mi odebrało. Wolę kiedy jest rześko, wtedy czuję, że żyję. Wysoka temperatura mnie osłabia, pozbawia sił, czuje się źle. A to dopiero maj, co będzie w lecie nawet nie chcę myśleć.
Muszę znaleźć jakieś sensowne rozwiązanie bo nasze malutkie mieszkanko nagrzewa się jak terrarium.
Dzień 334 – obłęd…
Jestem jak w matrix-ie, to nie może być prawdą, po roku jestem w tym samym miejscu tyle, że z drugą chorobą.
Kolejna noc nie przespana, tylko jedna myśl skąd wezmę tak duże pieniądze na leczenie nowotworu. Przecież muszę kontynuować leczenie i rehabilitację SM, a to ogromny koszt. Tu sama wola walki nie pomoże, ale to jedyne co mam. Na domiar złego akurat teraz wypadł długi weekend i większość instytucji świętuje.
A z drugiej strony mamy czas na przemyślenie co robić. To jakiś obłęd, chciałbym móc zatrzymać czas, niech zostanie jak jest.
Dzień 331 – Żyję nadzieją…
Dostałem pocztówkę dźwiękową z bezwzględnym zaleceniem zastosowania 🙂
Dzień 324 – lajtowo ;)
Sobota na pełnym luzie, spokojnie relaksacyjnie, popołudniowe słoneczko sprzyjało lenistwu.
Dałem sobie wolne od ćwiczeń i wszystkich codziennych obowiązków. Oczywiście poza przyjmowaniem leków, to jest w kategorii czynności życiowych.
Przede mną tydzień pełen emocji, więc weekend lajtowy 🙂
Dzień 323 – szaleństwa ;)
Wstać z łóżka, ogarnąć się, zjeść śniadanie, wziąć leki, rozpakować zmywarkę i nic nie potłuc, a potem na lekki spacer!
Po wczorajszych szaleństwach nie byłem w stanie podnieść się z łóżka i leżakowałem do 10.00 O godzinie 10 zadzwoniła moja żona i wydała polecenia służbowe jak wyżej.
Chitra bestia z niej bo celowo zostawiła zmywarkę do rozpakowania, żebym był zmuszony do pracy, a do tego nie wolno mi było nic stłuc 😉
Ela wie jak mnie potraktować, żeby choroba mną nie zawładnęła.