Dzień 421 – samo życie cz.1…
Wczoraj od wczesnego ranka wędrowałem po wrocławskich szpitalach w poszukiwaniu ratunku…
W pierwszej placówce (chirurgia) po odsiedzeniu swojego w kolejce wszedłem do gabinetu, pani doktor wysłuchała co mi jest, nie badając mnie, obejrzała przyniesioną dokumentację medyczną, wzrokiem wyraziła przerażenie-zdziwienie i zaskoczenie łącznie, po czym z nieukrywaną radością doczytała, że mam SM i orzekła: o i ma Pan SM to najlepiej zajmą się Panem na neurologii. Musi Pan iść do lekarza pierwszego kontaktu wziąć skierowanie do szpitala na oddział neurologii i tu przerwałem jej w półsłowa, czy wie ile to wszystko potrwa?
A ja już ledwo żyję z bólu i osłabienia. Swoim wyznaniem cierpienia i bezsilności wzbudziłem ludzki odruch w medyku, bo postanowiła wystawić mi skierowanie bym mógł iść na ostry dyżur neurologiczny.
A jak było na neurologii dowiecie się jutro 😉
Dzień 419 – co się dzieje?
Nie wiem co się dzieje, jestem tak słaby, że nie mam sił wstać z łóżka. Bezsilność to to czego najbardziej nie lubię w SM, a i „nowy dziki lokator” zaczyna dawać mocnej o sobie znać.
Wrócił intensywny ból szyi i barku, czuję się jakby mnie ktoś bejsbolem potraktował. Leżę i dostaję obłędu z bólu, już nawet silne przeciwbólowe nie działają.
Na dziś mam dość, a miało być tak pięknie, jak widać chcieć nie zawsze znaczy móc 🙁
Dzień 409 – ale za to…
W tym roku jak przez ostatnich wiele lat nie wyjeżdżamy nigdzie na wakacje z przyczyn oczywistych, Ela nawet nie bierze urlopu bo nigdy nie wiadomo kiedy będzie go potrzebowała na opiekę nade mną. Ale za to soboty i niedziele, spędzamy razem, chodzimy na spacery, odwiedzamy znajomych.
Soboty i niedziele to nasze wakacje 🙂
Dzień 377 – jazda w miejscu;)
Jazda na rowerku zaliczona z tym, że na stacjonarnym 😉
Jak się nie ma co się lubi, to się lubi co się ma. Brak równowagi i siły nie pozwala mi na jazdę na normalnym rowerze dlatego radzę sobie inaczej.
Może kiedyś dopnę swego i ruszę z miejsca!
Dzień 375 – se dałem…
Dziś dałem sobie do wiwatu, lekcyjka z trenerem, a potem walki, walki…
Ledwie się do domu doczłapałem, przyjemnie umęczony. Jutro powtórka z rozrywki, a co tam, na przekór niektórym, nie będę siedział i płakał!
Jak padnę to szczęśliwy-)———