Dzień 87 – Borne Sulinowo
Dotarłem. Dziś rozpoczynam miesięczny okres pobytu w Centrum Rehabilitacji dla osób chorych na stwardnienie rozsiane im. Jana Pawła II w Bornem Sulinowie.
O samym centrum pisałem już wcześnej na moim blogu w poście Dzień 57- chichot losu.
Sporo informacji można znaleźć także na stronie ośrodka http://www.centrumsm.eu
Dzień 86 – komu w drogę…
Jutro rano jadę do Bornego Sulinowa na cztery tygodnie kompleksowej rehabilitacji.
Dziwne uczucie, tak dawno nigdzie nie wyjeżdżałem co najwyżej do szpitala.
Dziś zdałem sobie sprawę, że nigdy nie byliśmy całą rodziną na wczasach.
A jutro znów ja jadę, a one zostają.
Biedne te moje dziewczyny przeze mnie 🙁
Dzien 63 – męska decyzja
Podjąłem decyzję, jadę do Bornego Sulinowa. Czekałem 7 lat na taka okazję i teraz kiedy jest na wyciągnięcie ręki, nie mógłbym z niej nie skorzystac. Najlepsze czym mogę wspomóc tak dobre działania leku to kompleksowa rehabilitacja. Wierzę, dzięki Wam uda się zebrać potrzebne środki 🙂 Teraz tylko JOKER może mi pomoc!
Dzień 62 – trzęsienie ziemi ;-)
Dziś na rehabilitacji rezonans był ustawiony na najwyższy poziom, a zarazem zwiększono liczbę cykli do 10. To było prawdziwe trzęsienie ziemi, siła drgań wyrzuciła ze mnie ostatnie negatywne emocje. Zmiany pozycji stania na platformie już nie robiły na moim organizmie takiego wrażenia jak na początku, mogę w miarę bezproblemowo utrzymać równowagę. Czyli sprawdza się twierdzenie, że rehabilitację trzeba odpowiednio dozować, żeby organizmowi były dostarczane ciągle nowe bodźce, wówczas jest ona najbardziej efektywna. Przede mną ostatnie dwa dni rehabilitacji, w piątek podsumowanie – czyli badanie końcowe, które ma wykazać skuteczność rehabilitacji SRT.
Dzień 58 – przemyślenia
Noc nie przespana, czuję się jak bym przed chwilą zszedł z planszy po ciężkim pojedynku.
To wynik całonocnej gonitwy myśli. Mam czas na odpowiedź do piątku, to niby trochę czasu jest, ale skąd wziąć tyle pieniędzy? Z jednej strony mam świadomość, że nie mogę ruszyć ani grosika z pieniędzy na lek, a z drugiej, no właśnie. Tyle się mówi, że rehabilitacja powinna iść bezwzględnie w parze z leczeniem, tylko ten co to mówi niema tego dylematu czy kupić lek, czy się rehabilitować czy coś zjeść.
Tak się teraz czuję.