Dzień 1865-1874 – wieści z Rio…
Ceremonia otwarcia Igrzysk Paraolimpijskich na Maracanie robiła niesamowite wrażenie,
w międzyczasie dopadła mnie infekcja i kilka dni zajęło mojemu organizmowi dojście do siebie,
na szczęście do startu jest trochę czasu i choroba za bardzo nie zaburzyła cyklu przygotowawczego,
Ogłoszono już grupy eliminacyjne do turnieju floretowego w Rio.
W środę 14.09. o godz.9.00(14.00 czasu polskiego) rozpocznie się mój start w turnieju indywidualnym,
a następnie 16.09.(piątek) godz.8.30 (14.30 czasu polskiego) rozpoczniemy zmagania w turnieju drużynowym -)—–
Proszę o trzymanie kciuków, pozytywną energię i wszystko co da mi siłę i szczęście -)—–
A ja obiecuję, że dam z siebie 110% i więcej
Bądźcie ze mną…
Dzień 1859-1864- nominacja, lot, aklimatyzacja i pierwszy trening…
31 sierpnia odbyła się uroczystość wręczenia nominacji paraolimpijskich i złożenie podpisów na fladze.
Uroczystą atmosferę stworzyli sami Paraolimpijczycy…
1 września o 4 nad ranem mieliśmy zbiórkę na lotnisku, a o 6 wylot do Amsterdamu.
Następnie o godzinie 11 wylecieliśmy z Amsterdamu, by za niemal 12 godzin wylądować w Rio.
Aklimatyzacja i pierwsze treningi, to zajmuje moją głowę i organizm,
trzeba przygotować się do startu na 110%, a jak się da, to i na więcej -)—-
Dzień 1858 – Sportgame…
PECHOWY GAWORSKI LECI DO RIO
Pech Jacka Gaworskiego. Niepełnosprawny szermierz tuż przed wylotem do Rio de Janeiro na Paraolimpiadę miał wypadek samochodowy. Wrocławski zawodnik, mimo urazu, znów zagryza zęby nie bierze pod uwagę rezygnacji ze startu w Brazylii. W środę w Warszawie złoży olimpijską przysięgę, w czwartek wraz z kadrą już ruszy na najważniejszą dla siebie imprezę sportową w życiu.
źródło: www.sportgame.com.pl
Dzień 1857 – nie znasz dnia i godziny…
Żyjmy każdym dniem, jakby miał być tym ostatnim…
Sobotnie popołudnie pokazało, że to święta prawda.
Stojąc w rządku samochodów dostaliśmy uderzenie w tył auta.
Pan jadąc z rodziną na działkę zagadał się z żoną i uderzył w nas nie hamując z całym impetem.
Na miejscu wypadku bardzo szybko zjawiła się policja i karetka pogotowia.
Zabrano mnie i Elę do szpitala, ja jakoś się trzymałem.
Niestety z Elą było gorzej, niedowład rąk, wymioty, rozrywający ból głowy, już w karetce podawano jej leki.
9 godzin spędziliśmy na szpitalnym oddziale ratunkowym.
Ja mam skręcenie i naderwanie szyi, spowodowane i tu ciekawostka warta zapamiętania:
uraz szyi typu „strzał z bata”.
Lekarz stwierdził, że miałem wielkie szczęście, że tylko na tym się skończyło.
Moja żona tyle szczęścia nie miała, co nie znaczy, że się poddała, do końca robiła dobrą minę do złej gry.
Nie wyraziła zgody na hospitalizację, chciała być przy mnie przed wyjazdem do Rio.
Jej stan jest gorszy, wstrząs mózgu, uraz kręgosłupa podobny do mojego z tym, że na odcinku od szyjnego do lędźwiowego, z racji odmowy zostania na oddziale dostała od razu na dwa tygodnie l4,
kołnierz i ma się leczyć w poradni chirurgicznej.
Ale moja żona jak zwykle ma swoje zdanie na ten temat, orzekła ,
że dziś czuje się trochę lepiej, boli ją wszystko, ma zawroty głowy, ale twierdzi, że wszystko z nią OK :).
Jak widać moja droga do Rio, ze względu na „strzał z bata” wiedzie przez dziki zachód
SERDECZNIE WSZYSTKIM DZIĘKUJEMY ZA SŁOWA WSPARCIA I DEKLARACJE POMOCY
Dzień 1855-1856 – badania, konsultacje…
Wczorajszy dzień był maratonem diagnostyczno-konsultacyjnym
pod kątem prawej strony, rtg, usg, itp. – dłoni, łokcia, barku.
Dłoń – nie mam pękniętej kości, po prostu jest to mega krwiak,
który trzeba potraktować wyciągiem z kasztanowca.
Łokieć – to samo, poobijany, w związku z czym opuchlizna i krwiaki.
Bark – po igrzyskach trzeba przygotować się na grubszą robotę…
Na szczęście jest Jacek „TURBO”, mój wieloletni rehabilitant, dla którego nie ma, że się nie da
Poskładał mnie i posklejał, czasu jest akurat tyle bym wydobrzał do startu -)—-