Dzień 659 – foto story Charite…
tuż przed operacją
jestem już lekko oszołomiony
w śluzie przed blokiem operacyjnym
moja rana
po operacji
fizjoterapia
w drodze do domu
Dzień 658 – i nastał piątek :)
Wypisano mnie z kliniki 🙂
Rano na obchodzie prof. oglądał moją ranę pooperacyjną i orzekł, że można ściągnąć szwy.
Potem długo dyskutował z lekarzami, chciał jeszcze mnie poobserwować na oddziale ze względu na ciągłe bóle głowy i nudności.
Ale od soboty profesor wyjeżdża na urlop i tak naprawdę nie mógłby mnie obserwować.
Ostatecznie dostałem bezwzględny nakaz oszczędzania się, wytyczne jak się poruszać i w końcu usłyszałem wyczekiwane „wypisać do domu”.
Na wypis w wersji papierowej będę musiał poczekać w związku z tym, że pierwotnie planowano zostawić mnie dłużej i nikt wypisu nie przygotował.
Ze względu na to, że dokumentacja medyczna z operacji wraz z badaniami wykonanymi podczas pobytu jest bardzo obszerna, lekarze nie byli w stanie sporządzić wypisu na poczekaniu.
Ostatecznie ustaliliśmy, że otrzymam całą dokumentację pocztą.
Tym bardziej, że klinika musi wyliczyć kwotę należności za mój pobyt.
Jak wcześniej wspomninałem wpłacona kwota obejmowała pobyt 7 dniowy, a ja byłem znacznie dłużej, ponadto nie obejmowała powikłań, a takowe wystąpiły, do tego wykonano kilka dodatkowych badań rezonansu itp.. Teraz wszystko skrupulatnie wyliczą i będzie wiadomo czy wystarczy to co wpłaciłem czy trzeba dopłacić.
Po czterech godzinach podróży jestem w domu, umęczony ale szczęśliwy.
Wszędzie dobrze ale w domu najlepiej 🙂
Dzień 657 – w oczekiwaniu na piątek
W przeciwnieństwie do polskich szpitali tu wizyta lekarzy jest o godzinie 7:00.
Po obchodzie serwują śniadanie, po którym zaczyna się fizjoterapia.
Po ćwiczeniach i elektroterapii Jacek musi się położyć gdyż nasila się ból głowy.
Niestety te objawy i nudności stale się utrzymują.
Jacek już odlicza godziny do jutrzejszego dnia w nadziei, że wróci do domu.
Dzień 654 – wyczekiwany poniedziałek…
Jacek się bardzo stara nadrabiać miną, ale na pierwszy rzut oka widać totalne umęczenie.
Pomimo branych leków ciągle boli go głowa i ciągnie na wymioty. Stara się żartować a jedyne na co zapala mu się błysk w oczach to myśl o treningach i szermierce. Dlatego pierwsze pytanie na rozmowę do profesora zapisane na kartce żeby nie zapomnieć 🙂 to kiedy mogę wrócić do treningów? Myślę że i bez zapisywania to jedno Jacek by spamiętał 🙂
Jesteśmy po rozmowie, niestety Jacek będzie wypisany najwcześniej w piątek. Powrót do treningów zależy od gojenia ran tej wewnętrznej i zewnętrznej. Ciągle jest zagrożenie wypływania płynu mózgowo-rdzeniowego, krwotoku i szeregu innych komplikacji. Profesor powiedział, że muszą stale obserwować rany.
Ze względu na duży zakres operacji i całkowite usunięcie największych guzów, ingerencja była bardzo duża, a nerwy podrażnione.
Wypłynięcie podczas operacji dużej ilości płynu mózgowo rdzeniowego dodatkowo komplikuje sprawę. Ponadto zastosowano jakieś specjalne zespolenie kręgów (czytaj najpierw powycinali żeby dostać się do rdzenia a potem poskładali jak puzzle) tylko, że zrobili to z zegarmistrzowską precyzją i określają jako „perfekt”.
Po powrocie do Polski konieczna będzie specjalistyczna rehabilitacja, ale to wszystko napiszą w wypisie. Wyniku z histopatologii jeszcze nie ma ale Profesor powiedział, że guzów do leczenia celowanego jest 29.
Leczenie powinno się rozpocząć za 8 tygodni, oczywiście zapytaliśmy o koszt, odpowiedział, że od wyniku hist-pat będzie wiadomo jaką metodę zastosują i wówczas będzie można oszacować wstępnie koszty. Tym bardziej, że już teraz życie pokazało iż wszelkie wyliczenia mogą być tylko wstępne. Jacek miał leżeć na oddziale 7 dni i na tyle wyceniono koszty, a tu trzeba zostać dłużej. Tuż przed operacją konieczne było wykonanie szeregu badań, podczas operacji niestety wystąpiły komplikacje, których jak zaznaczono na piśmie nie brano pod uwagę robiąc wycenę. Jak zwykle samo życie, nic nie da się przewidzieć na 100%.
I tak dziękujemy Bogu że nie ma żadnych paraliżów. Przed operacją kiedy lekarz pokazał nam na rezonansie guzy przytwierdzone do rdzenia, które były pilne do usunięcia bo zagrażały życiu Jacka, baliśmy się najgorszego.
Najważniejsze, że rozpoczęto leczenie dzięki, któremu Jacek ma szansę na życie 🙂
Oby do piątku…
Dzień 653 – niedziela
Niedziela minęła pod znakiem osłabienia…
Lekarz powiedział: „po tak ciężkiej operacji i tak dużej ingerencji w newralgiczne miejsce organizmu można się spodziewać znacznego osłabienia.”
Pocieszające jest to, że taki stan jest znakiem tego, że organizm walczy i się regeneruje czym chwilowo się wyczerpał. Jedyne co nas pociesza to to, że jutro poniedziałek i o 15.00 rozmowa z Profesorem. Mamy nadzieję, że zgodnie z planem dowiemy się, że we wtorek do domu 🙂