Dzień 861 – po raz drugi…
Tak jak poprzednim razem piszę w imieniu męża, gdyż sam nie może tego zrobić.
Od rana Jacek miał robione badania, następnie przystąpiono do kolejnego cyklu leczenia raka.
Jest bardzo osłabiony, ale czuje się i tak lepiej niż poprzednim razem.
Lekarze mówią, że organizm powinien zareagować łagodniej niż ostatnio, a jak będzie…
Proszę pomyślcie choć na chwilkę z uśmiechem o Jacku 🙂
Dzień 859 – każdy może…
Dziś lekcyjki nie było, ale za to byłem na basenie.
Zauważyłem, że mam jakby więcej sił.
Ela skwitowała to krótko … bo już żyjesz MP…
No cóż marzyć każdy może 🙂
Dzień 851 – czuję się…
Można powiedzieć z każdym dniem lepiej.
Wszystko zaczyna się stabilizować, a pewne dolegliwości i niedogodności są niczym w porównaniu z szansą na wygraną z rakiem.
Szansą, którą chcę wykorzystać na maxa 🙂
Dzień 849 – jak ryba w wodzie…
Jestem bardzo zadowolony z siebie, a w zasadzie z mojego organizmu.
Jeszcze tydzień temu byłem roślinką, a dziś byłem na basenie 🙂
Obrzęk, a tym samym ucisk na rdzeń ustępuje i wracam do żywych.
Jak przepłynąłem pierwszą długość basenu to poczułem niesamowitą radość, że się udało 🙂
Tego mi trzeba było…
Dzień 843 – w domu…
Jesteśmy w domu 🙂
Jacek jest bardzo słaby, dlatego przez jakiś czas nadal będę pisała w jego imieniu.
Od teraz przez następne miesiące będzie trwała walka z rakiem, po to systematycznie będziemy jeździć do kliniki.
Najważniejsze, że leczenie raka i SM może być prowadzone równocześnie.
Nastał czas oczekiwania, czy organizm uzbrojony w nowoczesną medycynę podejmie walkę, jest bardzo obciążony i wycieńczony.
Wierzymy, że powolutku małymi kroczkami pokonamy raka, potrzebny jest czas.
Mając modlitwę i wsparcie tak Wielu Wspaniałych Ludzi jak Wy wszystko jest możliwe 🙂