Dzień 2074-2083 – Wielkanoc 2017 na onkologii…
Wielkanoc spędzę na onkologii, będę miał „niemiecki rollercoaster”, czyli kolejną chemioterapię w Berlinie.
Wam składam życzenia 🙂
Dzień 1987-1989 – Proszę podaruj mi swój 1%, bym mógł żyć i walczyć o marzenia!
Igrzyska Paraolimpijskie Rio 2016: srebrna plansza florecistów video…-)——
Dzień 1857 – nie znasz dnia i godziny…
Żyjmy każdym dniem, jakby miał być tym ostatnim…
Sobotnie popołudnie pokazało, że to święta prawda.
Stojąc w rządku samochodów dostaliśmy uderzenie w tył auta.
Pan jadąc z rodziną na działkę zagadał się z żoną i uderzył w nas nie hamując z całym impetem.
Na miejscu wypadku bardzo szybko zjawiła się policja i karetka pogotowia.
Zabrano mnie i Elę do szpitala, ja jakoś się trzymałem.
Niestety z Elą było gorzej, niedowład rąk, wymioty, rozrywający ból głowy, już w karetce podawano jej leki.
9 godzin spędziliśmy na szpitalnym oddziale ratunkowym.
Ja mam skręcenie i naderwanie szyi, spowodowane i tu ciekawostka warta zapamiętania:
uraz szyi typu „strzał z bata”.
Lekarz stwierdził, że miałem wielkie szczęście, że tylko na tym się skończyło.
Moja żona tyle szczęścia nie miała, co nie znaczy, że się poddała, do końca robiła dobrą minę do złej gry.
Nie wyraziła zgody na hospitalizację, chciała być przy mnie przed wyjazdem do Rio.
Jej stan jest gorszy, wstrząs mózgu, uraz kręgosłupa podobny do mojego z tym, że na odcinku od szyjnego do lędźwiowego, z racji odmowy zostania na oddziale dostała od razu na dwa tygodnie l4,
kołnierz i ma się leczyć w poradni chirurgicznej.
Ale moja żona jak zwykle ma swoje zdanie na ten temat, orzekła ,
że dziś czuje się trochę lepiej, boli ją wszystko, ma zawroty głowy, ale twierdzi, że wszystko z nią OK :).
Jak widać moja droga do Rio, ze względu na „strzał z bata” wiedzie przez dziki zachód 😉
SERDECZNIE WSZYSTKIM DZIĘKUJEMY ZA SŁOWA WSPARCIA I DEKLARACJE POMOCY 🙂
DZIEŃ 1837 – 1849 – BUDIMEX uratował mój start na Igrzyskach :)
Nie odzywałem się dłuższy czas, ale z Elą przeżywaliśmy ciężkie chwile, a było to tak:
Podczas gdy ja przygotowuję się do startu na Igrzyskach na zgrupowaniu Kadry w COS w Cetniewie,
moja żona toczy dramatyczną walkę o zdobycie pieniędzy na moje leczenie.
Nie informuje mnie jak się sprawy mają, by stres nie zniszczył tylu lat przygotowań.
W końcu po entej odmowie sytuacja jest patowa, Ela zwraca się z prośbą o ratunek do firmy BUDIMEX.
W związku z tym, że już tyle razy mi pomagali liczy się z odmową.
W tym samym czasie dzwoni do mnie i mówi, że jest źle i jeśli Oni nie pomogą to koniec.
To czego się najbardziej bałem stało się realne, bez leczenia nie wystartuję na Igrzyskach.
Mój organizm niemal natychmiast reaguje na tę wiadomość,
prawy bark i łokieć, odmawiają mi posłuszeństwa, dramat!
Na szczęście są tu fizjoterapeuci i mamy fachowe zaplecze, by ratować co się da.
Biłem się z myślami, co mogę jeszcze zrobić, ale wiedziałem, że szanse pomocy są żadne.
Nie wyobrażalna była nasza radość kiedy dostaliśmy informację, że i tym razem udzielą mi wsparcia 🙂
To co straciłem przez stres postaram się odrobić w tym krótkim czasie jaki pozostał,
bark posklejany, pomrożony.
Dziś lekcyjka, a jutro powoli wracam do walk, muszę odbudować formę -)—-
Bez pomocy BUDIMEXU, pewnie wracałbym już do domu, o ile nie na oddział szpitala.
Wielkie, Wielkie Podziękowania dla Firmy BUDIMEX
za uratowanie mojego startu na najważniejszych zawodach w moim życiu -)—-
Dzień 1813-1814 – srebrny medal -)—–
Puchar Świata „Szabla Kilińskiego” 15 lipca 2016, ten dzień na długo zostanie w mojej „dziurawej” głowie 🙂
Noc przed zawodami była koszmarem, źle się czułem, miałem mdłości, całe ciało mnie bolało.
Rano nie mogłem się zwlec z łóżka, byłem jak zombie.
Organizm stara się zaadaptować do modyfikacji cykli terapii przed Igrzyskami Paraolimpijskimi.
Na szczęście była przy mnie Ela, podała leki łagodzące i dopilnowała bym uzupełnił elektrolity.
Turniej rozpoczynałem osłabiony, obolały i zupełnie rozbity, co było widoczne w walkach eliminacyjnych.
Mimo to, nawet przez chwilę nie brałem pod uwagę opcji wycofania się z zawodów.
Z każdym kolejnym etapem turnieju, wracałem do żywych.
Adrenalina wzięła górę nad ciałem i znów byłem sobą.
Walczyłem z każdym zawodnikiem jak równy z równym, walki były niezwykle zacięte i dramatyczne.
Pokonywałem zawodników ze ścisłej światowej czołówki, co po raz kolejny pokazało na co mnie stać.
Wywalczyłem srebrny medal, udowadniając sobie i innym, że bez względu na wszystko trzeba walczyć do końca…
Nie byłoby tego wyniku, gdyby nie moja żona, grono przyjaciół i fantastycznych ludzi,
którzy mnie wspierali i mi kibicowali na sali, DZIĘKUJĘ WAM!!!
Z takim dopingiem chciałbym startować na każdych zawodach 🙂
http://www.wheelchairfencinglive.com/en/competition/75-16/direct/2