Dzień trzeci – A Słowo ciałem się stało
Pierwszy raz od niepamiętanym kiedy tak dobrze spałem.
Rano o stałej porze przyjąłem trzecia kapsułkę leku, jak sobie pomyślę,ze połykam kwotę niewiele mniejsza od mojej renty to tak mnie coś zatyka. Co godzinę mierzę ciśnienie, jest w granicach mojej normy. Organizm ludzki ma niesamowite zdolności przystosowawcze.
Wracając do motta na dziś to: większość nieprzyjemnych skutków ubocznych ustąpiła. Najważniejsze, jest jednak to, że w prawej nodze od kolana w dół ustąpiła spastyczność. Być może tak bardzo chce żeby lek zadziałał, ale jeżeli przez najbliższe dni ten stan się utrzyma to będzie znaczyło, Słowo ciałem się stało – lek mnie nie zabił to teraz mnie wzmacnia!
Dzień drugi – Co mnie nie zabije, to mnie wzmocni!!!
I tego sie trzymam, jak mnie nie zabiło to teraz niech mnie wzmacnia!!
Dotrwałem do rana, trudno jest spać wśród przewodów, do tego co jakiś czas skrzynka na szafce ostrzegała, że dzieje sie ze mną coś złego. O tej samej porze co wczoraj przyjąłem drugą dawkę leku, jest to bardzo ważne.
Cały czas byłem monitorowany, lekarz zadecydował, że przez kolejne sześć godzin będę podłączony do aparatury, ponadto siostry miały na mnie oko. Ochoczo proponowały kaczuszkę, nie mniej jednak nie skorzystałem i dzielnie choć po ścianie podążałem sam do wc.
Ciśnienie było niskie ale nie tak drastycznie jak wczoraj.
Świst w uszach i zawroty głowy powoli zaczęły ustępować, pozostał chemiczny posmak w ustach. Nowe odczucia: ucisk w głowie, suchość w krtani, ogólne osłabienie. Z dużej palety skutków ubocznych to jedynie ułamek, obym reszty nie doświadczył.
Po upływie ustalonego czasu obserwacji udało mi sie wynegocjować z lekarzem dyżurnym, że mnie wypuści do domu, z zastrzeżeniem, jeżeli cokolwiek będzie się działo to wzywamy karetkę. Szpital ratuje życie i leczy ,ale psychikę rujnuje. A ja do walki muszę być zwarty, nic nie może szwankować.
Pojedynek trwa…
Pierwszy dzień – początek kuracji
Wstałem o godzinie 5.00, stres daje o sobie znać coraz bardziej, gonitwa myśli (czyli kilka szarych komórek się uchowało;-).
Czy lek bedzie czekał w umówionym miejscu (dodam tylko, że został sprowadzony wczoraj w nocy z USA i ma czekać za niemiecką granicą)? Dzięki Bogu wszystko poszło jak trzeba, mój brat najpierw zawiózł nas w omówione miejsce odbioru (na szczęście lek był), a nastepnie do szpitala.
Wspomnę tylko, że mimo, iż lek jest dopuszczony do obrotu w unii europejskiej to po pierwsze jak pisałem wcześniej w Polsce go nadal niema a po drugie w szpitalach jest oficjalny zakaz NFZ podawania leku na oddziałach. A w ulotce jak „byk” napisane, że lek przyjmować tylko pod nadzorem lekarza a w moim przypadku szczególnie! Paranoja!!!! Tym razem Dzięki Bogu za mojego lekarza prowadzącego, oby żył sto lat w zdrowiu.
Leżę na oddziale udarowym. Podłączony do aparatury monitorującej. Pierwsza godzina od przyjęcia leku była oczekiwaniem na nieznane. Potem jak przewidział lekarz tak się stało – drastyczny spadek ciśnienia. Tętno ledwo wyczuwalne. Sprzęt dawał sygnały, że nie jest dobrze. Personel w gotowości przywracania czynności serca. Dziwny świst w uszach, zawroty głowy, posmak chemii w ustach i uczucie nieobecności we własnym ciele. Taki stan trwał przez 5 godzin. Moje serce zostało wystawione na próbę i jak narazie wytrzymało. Jest godzina 16.32, ciśnienie nadal jest niskie ale odrobinę wyższe niż w krytycznych godzinach, do rana będę monitorowany (informacje pisze moja żona Ela).
Biurokracja
No i wszystko jasne, biurokracja doprowadziła do tego, że mamy czerwiec a leku w Polskich aptekach nie uświadczysz. Jestem zmuszony zapłacić maksymalnie wysoką kwotę i sprowadzać go z zagranicy. Do tego na wariackich papierach bo czasu mało do 03.06.2011r a jestem coraz słabszy. Kupię tylko jedną dawkę, może do końca czerwca coś w Polsce drgnie i uda mi się zaoszczędzić choć na część kolejnej. Trzeba mieć zdrowie i stalowe nerwy żeby sie leczyć.
Badania
Wykonałem wszystkie niezbędne badania min.: pełna morfologia krwi, próby wątrobowe- aktywność transaminaz i stężenie bilirubiny, EKG x 2, wywiad czy przebyłem ospę wietrzną, czy nie mam żadnych stanów zapalnych.
Ważne są wszystkie wyniki ale w moim przypadku najważniejsze jest EKG ze względu na to, że jako sportowiec mam wytrenowane serce – czyli moje serce bije wolniej. A lek po podaniu pierwszej dawki powoduje zwolnienie częstości akcji serca w ciągu godziny i osiąga maksymalne nasilenie po około 4-5 godzinach. Czyli pierwsze 6 godzin będzie rozstrzygające, dlatego muszę być w szpitalu na wypadek wystąpienia bradykardii. Żeby można było mnie ewentualnie defibrylować, reanimować. Ale coś za coś takie decyzje trzeba podejmować.