Dzień dwudziesty szósty – umysł
Od jakiegoś czasu informacje, które teoretycznie wiedziałem zaczęły do mnie docierać.
Z jednych się cieszę, a inne wywołują u mnie frustrację. Niby do tej pory byłem obecny ciałem, ale umysł był gdzieś jakby za szybą. Niby wszystko widziałem, a niewiele do mnie docierało. Byłem otępiały i teraz zdałem sobie z tego sprawę, to straszne, co choroba ze mną zrobiła.
Mój mózg zaczyna pracować, jest to subtelne, ale nie oczekiwałem jakiegoś spektakularnego wydarzenia, nadal mam kłopoty z wysłowieniem, ale już bardziej kontroluję to co wychodzi z moich ust.
Rozumiem co się do mnie i o mnie mówi, to tak jakbym zaczął z powrotem rozumieć polską mowę.
Dzień dwudziesty piąty – przeczulica
Kapsułka o stałej porze popijana szklanką wody.
Na większości powierzchni ciała ustąpiła przeczulica jaką miałem, bardzo mi utrudniała życie gdyż dotknięcie np. okolicy ust dawało wrażenie przypalenia żelazkiem. Można sobie wyobrazić jakie to uczucie jeżeli tak reaguje ciało na dotyk. Na pewno duży wpływ na ustąpienie miała klawi terapia wykonywana przez Jacka T. dodam, że robił to za darmo (bo nie mam mu z czego zapłacić), a za co jestem jego dozgonnym dłużnikiem. Lek również zrobił swoje i dziś dzięki równoległemu działaniu mogę dotykać twarzy bez wzdrygiwania – co miało opłakane skutki. Szczególnie przy goleniu, moje kalectwo plus przeczulica najczęściej zbierały krwawe żniwo.
Kolejny krok w przód!
Dzień dwudziesty czwarty – mail prawdy…
Poniżej zamieszczam fragment mojego maila, niby to wszystko wiedziałem ale dziś mnie to uderzyło!
„…Program terapeutyczny dla … już wiem z pierwszej ręki, że długo poleży zanim ujrzy światło dzienne, a potem kto się do niego załapie chyba nie myślisz, że szeregowi chorzy, nie w tym kraju!
W naszym kraju instytucje odpowiedzialne za różne rzeczy a szczególnie za socjal i zdrowie nauczyły się, że to społeczeństwo bierze na siebie ciężar pomagania ludziom, a oni zasłaniając sie przepisami rozkładają ręce.
Szkoda mojego zdrowia na to wszystko świata nie zbawię.
Ważne, że otaczają mnie ludzie, którzy mnie wspierają, że mam wspaniałą rodzinę – żonę, która bierze na siebie ciężar dnia codziennego i walki z urzędami, córkę, która pomaga, studiuje dwa kierunki, pracuje i każdy grosz jaki zarobi bez żalu oddaje na życie bo rozumie, że inaczej to zęby w ścianę.
I Wiesz co jest najgorsze to, że ta choroba pozbawiła je męża i ojca, że ja jako facet głowa rodziny nie mogę jej utrzymać iść do pracy zarobić, a jak trzeba obronić – ostatnio napadnięto moją córkę pod samą bramą wejściową do bloku.
Od rozpoznania do dziś żyję w ciągłym upokorzeniu przez chorobę, a poniekąd przyczyniają sie do tego instytucje, które są powołane do tego żeby takich jak ja wspierać!”
Kończę bo mi żyłka strzeli…
Dzień dwudziesty trzeci – czereśnie :-P
W związku z zaleceniem lekarza, żeby przez pierwszy miesiąc brania leku nie brać witamin ani żadnych innych leków wspomagających. Ela stara się żebym jadł jak najwięcej owoców i warzyw, tym bardziej, że jest ich teraz mnóstwo i jak się dobrze poszuka to można kupić za niewielkie pieniądze. Trzeba korzystać zanim ceny poszybują w górę, jak będą drogie to znów Ela będzie mi podtykać pod buzię, sama nie jedząc, że niby już jadła.
Dziś był dzień czereśniowy, jestem tak objedzony, że jak zamknę oczy to widzę czereśnie:-P
Dzień dwudziesty drugi – było by zbyt pięknie…
Na szczęście skutki uboczne leku i użądlenia osy odpuściły.
Dziś Ela zweryfikowała informacje dotyczące leku, które otrzymaliśmy dwa dni temu. Niestety tak jak się spodziewaliśmy dwie z nich już wiadomo, że się nie potwierdzą. Mianowicie leku nie będzie 26 czerwca w krajowych aptekach a co gorsze w opakowaniach na Polskę też będzie 28 kapsułek a nie 30L.Ciekawe czy choć prognoza co do obniżonej ceny się sprawdzi?
We wczorajszym „Super Ekspresie” ukazał się artykuł o SM, było min. o mnie. Dowiedzieliśmy się o tym zupełnie przypadkowo od znajomej Eli p. Zofii , gdyby nie przypadek to pewnie bym się nie dowiedział. Pięknie tam było opisane o leczeniu-nowoczesnych metodach-co pacjentom jest potrzebne itp. Szkoda, że wszystko to jest sferze pobożnych życzeń. Np. Teraz biorąc lek, który działa na mnie super, powinienem być kompleksowo (czyli umysł i ciało) rehabilitowany najlepiej w takim ośrodku jak Borne-Sulinowo, ale o tym to mogę sobie tylko pomarzyć bo koszt to ok. 4 500 zł.
Mam świadomość, że lek+rehabilitacja = sukces, ale cieszę się tym co dzięki Wam mam.
To, że mam lek to już jest sukces!!