Dzień 174 – nie przerywać!!!!
Po dwóch dniach rehabilitacji widzę jak przerwa negatywnie wpłynęła na mój organizm 🙁
Dzięki temu, że sam regularnie ćwiczyłem zyskałem to, że mniej się męczę, ale niestety pod wieloma względami się cofnąłem. Mam odniesienie do czego już doszedłem dzięki systematycznej pracy fizjoterapeutów, rehabilitantów i jak to wszystko zostało zaprzepaszczone przez brak możliwości kontynuacji ze względu na limity NFZ. 10 dni rehabilitacji to jest mikro-kropla w morzu potrzeb chorego na SM. Rehabilitacja ma na celu stabilizację stanu pacjenta, opóźnienie rozwoju choroby i osiągnięcie jak najpełniejszego poruszania się oraz wykonywania podstawowych czynności koniecznych w codziennym życiu.
Żeby to wszytko było realne chory musi być objęty programem rehabilitacyjnym, którego nie powinno się przerywać. Program musi być dostosowany indywidualnie do potrzeb cierpiącego na SM z precyzyjnie dobranymi ćwiczeniami. Niestety teoria swoje, a życie swoje. Owszem można komercyjnie za pieniądze, tylko skąd na to wszystko wziąć, przy tak kosmicznej cenie leku podstawowego plus tzw. leków towarzyszących.
Rehabilitacja w naszym kraju to coś ekstra, a powinna być stosowana równolegle z leczeniem farmakologicznym!!!
Dzień 173 – CKR Filia Wrocław
W końcu się doczekałem, od dziś przez 10 dni będę rehabilitowany w Centrum Rehabilitacji Kompleksowej (CKR) we Wrocławiu :).
Mój organizm przez zbyt długą przerwę w specjalistycznej rehabilitacji zaczął poddawać sie chorobie, dlatego niezwłocznie wymagał fachowej rehabilitacji, a kolejka długa i trzeba czekać, no chyba, że komercyjnie, ale na takie to mnie nie stać. Staram się ćwiczyć samodzielnie, ale to nie to samo co odpowiednie zabiegi i ćwiczenia wykonywane przez specjalistów. Po prostu pewnych ćwiczeń nie da sie wykonać samodzielnie, bez specjalnych przyrządów i aparatury. Najoptymalniej by było gdybym miał możliwość ciągłej rehabilitacji, wtedy mięśnie były by odpowiednio pobudzane do odbudowy. Moje ciało pamięta jak się chodzi, ale ciągłe przerwy w rehabilitacji powodują, że do tej pory nie mam odbudowanego szkieletu mięśniowego i równowagi.
Stąd moja radość, że wracam na rehabilitację, tym bardzej, że:
- ośrodek jest świetnie wyposażony, dzięki czemu oferuje bardzo szeroki zakres usług.
- na każdym szczeblu pacjent ma kontakt z życzliwymi osobami nastawionym na pomoc chorym.
- fizjoterapeuci i rehabilitanci są doskonale wyszkoleni i dostosowują zabiegi indywidualnie do potrzeb pacjentów.
Wiem to wszystko, bo sprawdziłem na własnym organiźmie i z czystym sumieniem polecam 🙂
Dzień 172 – a miał być na wieki…
Mój staruszek laptop padł 🙁
Kiedy zasiadłem do pisania bloga odmówił współpracy, przez kilka godzin podejmowałem próby reanimacji, niestety bezskutecznie. Co prawda to musiało się kiedyś stać gdyż miał już swoje lata i nie był wybitną jednostką, ale wiernie mi służył gdyż o niego bardzo dbałem. Nic nie jest na wieki, a szkoda, bo ja bardzo cenię i szanuję swoje rzeczy.
A teraz będę miał wielki problem, bo chciałbym na bieżąco pisać bloga i mieć z Wami kontakt, ale niestety są rzeczy, których się nie przeskoczy.
Po wykonaniu kilku rozpaczliwych telefonów do znajomych udało się pożyczyć i do końca tygodnia będę miał na czym pisać, cieszę się, że choć tyle:)
Dziękuję Dobrej Duszy za Ratunek 🙂
Dzień 171 – chwila zapomnienia…
SM uczy pokory i nie pozwala na zbyt długo o sobie zapomnieć 🙁
Spaliła się żarówka w żyrandolu, błacha sprawa, jak byłem zdrowy to wymieniałem i nie było sprawy. Teraz nawet się nie pcham bo nie jestem w stanie utrzymać równowagi i jednocześnie robić coś z rękoma w górze. Ela weszła na krzesełko, żeby ją wymienić, w tym samym czasie zadzwonił domofon i zachwiała się. Oczywiście ruszyłem na pomoc, tylko, że zapomniałem, że nie jestem w stanie podbiec 🙁 Nogi mi się splątały i runąłem jak długi. Żona po prostu zeskoczyła na podłogę, a ja rycerz z SM leżałem jak kłoda.
Na szczęście skończyło się na huku i strachu, żarówka wymieniona, kto dzwonił domofonem nie wiemy!
Jednak choróbsko nie daje o sobie zapomnieć, przecież ja nawet nie pamiętam kiedy byłem w stanie podbiec 🙁
Dzień 170 – odstresowanie na sportowo :)
Wściekłość na NFZ wyładowałem rano w parku z kijami, a wieczorem na basenie.
Wojna podjazdowa z urzędnikami kosztuje mnie bardzo dużo zdrowia, ale nie dam się!
Rano, żeby rozładować złe emocje dziewczyny zabrały mnie do Parku Szczytnickiego, było super. W parku ruch jak na „pchlim targu”, rude wiewióry skaczą po drzewach jak gdyby zimy miało nie być, wrony kopią w liściach w poszukiwaniu żołędzi, którymi potem rzucają na jezdnię w celu wydobycia smacznego środka. Wszędzie pełno liści w przeróżnych kolorach, do tego słoneczko, cisza spokój, po prostu chce się żyć 🙂
Wieczorem, by mieć pewność, że złość wyładowana, poszedłem na basen. Popływałem, poćwiczyłem z deską i oczywiście ulubiony punkt wizyt na basenie – bicze i kanonki 🙂
Jestem zmęczony i odstresowany 🙂