Dzień 334 – obłęd…
Jestem jak w matrix-ie, to nie może być prawdą, po roku jestem w tym samym miejscu tyle, że z drugą chorobą.
Kolejna noc nie przespana, tylko jedna myśl skąd wezmę tak duże pieniądze na leczenie nowotworu. Przecież muszę kontynuować leczenie i rehabilitację SM, a to ogromny koszt. Tu sama wola walki nie pomoże, ale to jedyne co mam. Na domiar złego akurat teraz wypadł długi weekend i większość instytucji świętuje.
A z drugiej strony mamy czas na przemyślenie co robić. To jakiś obłęd, chciałbym móc zatrzymać czas, niech zostanie jak jest.
Dzień 333 – i znów brak pieniędzy na przeszkodzie…
Odpowiedzieli z kliniki, dobra nowina – podejmą się leczenia mnie, zła – koszt jednego cyklu 17.500 euro 🙁
Cykli ze względu na mnogość i wielkość nowotworów wstępnie ma być dwa. Konkretnie będą wiedzieli dopiero po przeprowadzeniu u siebie szczegółowej diagnostyki.
I znów moje życie ma konkretną cenę.
Dzień 332 – en garde…
dwóch na jednego to banda łysego, mimo nierównych szans staję do walki -)——–
Mam dwóch śmiertelnych przeciwników, ale bez walki się nie poddam!
Nie biorę pod uwagę przegranej, chodzę na treningi, które pozwalają zapomnieć.
Po raz kolejny szermierka jest moim najlepszym rehabilitantem.
Dzień 331 – Żyję nadzieją…
Dostałem pocztówkę dźwiękową z bezwzględnym zaleceniem zastosowania 🙂
Dzień 330 – oby do poniedziałku…
Dzięki pomocy Pani Ilony, której bardzo dziękuję, skontaktowaliśmy się z jedną z dwóch klinik na świecie zajmującą się przypadkami jak mój.
Jestem pod wrażeniem, bo w ciągu dwóch godzin odpisał neurochirurg z prośbą o przesłanie wszystkich badań jakie miałem wykonane.
Przesłanie okazało się nie być bułką z masłem, gdyż badania MRI mają bardzo dużą wagę i nie chciały przejść przez serwer. Na szczęście po „zasięgnięciu języka” udało się.Natychmiast otrzymałem potwierdzenie, że badanie otrzymali.
Poinformowano mnie, że w poniedziałek, dokładnie zapoznają się z dostarczoną dokumentacją oraz badaniami i dadzą odpowiedź czy podejmą się leczenia mnie.