Dzień 660 – Challenge Wratislavia 2013
Nie mogłem sobie odpuścić 🙂 i choć na chwilę Patrycja zawiozła mnie na salę.
Dzień 659 – foto story Charite…
tuż przed operacją
jestem już lekko oszołomiony
w śluzie przed blokiem operacyjnym
moja rana
po operacji
fizjoterapia
w drodze do domu
Dzień 658 – i nastał piątek :)
Wypisano mnie z kliniki 🙂
Rano na obchodzie prof. oglądał moją ranę pooperacyjną i orzekł, że można ściągnąć szwy.
Potem długo dyskutował z lekarzami, chciał jeszcze mnie poobserwować na oddziale ze względu na ciągłe bóle głowy i nudności.
Ale od soboty profesor wyjeżdża na urlop i tak naprawdę nie mógłby mnie obserwować.
Ostatecznie dostałem bezwzględny nakaz oszczędzania się, wytyczne jak się poruszać i w końcu usłyszałem wyczekiwane „wypisać do domu”.
Na wypis w wersji papierowej będę musiał poczekać w związku z tym, że pierwotnie planowano zostawić mnie dłużej i nikt wypisu nie przygotował.
Ze względu na to, że dokumentacja medyczna z operacji wraz z badaniami wykonanymi podczas pobytu jest bardzo obszerna, lekarze nie byli w stanie sporządzić wypisu na poczekaniu.
Ostatecznie ustaliliśmy, że otrzymam całą dokumentację pocztą.
Tym bardziej, że klinika musi wyliczyć kwotę należności za mój pobyt.
Jak wcześniej wspomninałem wpłacona kwota obejmowała pobyt 7 dniowy, a ja byłem znacznie dłużej, ponadto nie obejmowała powikłań, a takowe wystąpiły, do tego wykonano kilka dodatkowych badań rezonansu itp.. Teraz wszystko skrupulatnie wyliczą i będzie wiadomo czy wystarczy to co wpłaciłem czy trzeba dopłacić.
Po czterech godzinach podróży jestem w domu, umęczony ale szczęśliwy.
Wszędzie dobrze ale w domu najlepiej 🙂
Dzień 657 – w oczekiwaniu na piątek
W przeciwnieństwie do polskich szpitali tu wizyta lekarzy jest o godzinie 7:00.
Po obchodzie serwują śniadanie, po którym zaczyna się fizjoterapia.
Po ćwiczeniach i elektroterapii Jacek musi się położyć gdyż nasila się ból głowy.
Niestety te objawy i nudności stale się utrzymują.
Jacek już odlicza godziny do jutrzejszego dnia w nadziei, że wróci do domu.
Dzień 655/656 – artykuł onet.sport
Operacja się udała, polski szermierz wraca do zdrowia
Historia Jacka Gaworskiego chwyta za serce. Polski szermierz od lat zmaga się ze stwardnieniem rozsianym, rok temu zachorował też na raka. Jego walkę o życie i zebranie funduszu na operację przedstawialiśmy w Onecie szeroko. Dzięki odzewowi internautów brakujące środki na zabieg w klinice w Berlinie (35 tys. złotych do łącznej kwoty 80 tys.) udało się zebrać bardzo szybko.
Jacek jest już po operacji. Zabieg zakończył się pomyślnie, lekarze usunęli guzy bezpośrednio zagrażające życiu. Udało się uniknąć większych komplikacji, choć problemem jest duży ubytek płynu mózgowo rdzeniowego.
– Najważniejsze, że nie ma paraliżu i niedowładu. Jacek ma jeszcze 29 guzów do usunięcia, sfinansowanie tych operacji będzie znowu wielkim problemem. Ale na razie cieszymy się z tego, co mamy. Bezpośrednie zagrożenie życia zostało zażegnane – mówi żona szermierza Elżbieta Gaworska.
Zmagania z chorobą sportowiec przedstawia na blogu (jacekgaworski.pl). Na zdjęciach widać, jak dzień po operacji fizjoterapeutka postawiła Jacka na nogi. Gdy spytała go, jak się czuje, ten odpowiedział, że brakuje mu już tylko maski i floretu.
– Szermierka dodaje Jackowi siły w walce z chorobą. Ciągle dopytuje, kiedy będzie mógł wrócić do treningów. Lekarze w Berlinie byli w szoku. Po zrobieniu rezonansu głowy spodziewali się osoby, która nie jest w stanie funkcjonować. Mówiąc brzydko, spodziewali się „warzywa”. A spotkali faceta, który chce wstać z łóżka i iść na trening – opowiada żona szermierza.
Choć operacja się udała, sytuacja nie jest komfortowa. Jacek źle się czuje, ubytek płynu mózgowego powoduje ciągły ból głowy, wymioty. Ale z każdym dniem szermierz czuje się lepiej.
W poniedziałek lekarze w Berlinie spotkali się z rodziną, by podsumować operację i zaplanować następne kroki w powrocie do zdrowia. Wyznaczono 29 guzów do leczenia celowego, operacje mają się zacząć za około 8 tygodni. Do tego czasu Jacek będzie przechodził rehabilitację w Polsce. Treningi będzie mógł wznowić, gdy zagoją się rany.
– Jesteśmy bardzo wdzięczni lekarzom z berlińskiej kliniki. To giganci medycyny. W Polsce nikt nie widział dla nas ratunku, tu nie dość, że się podjęto leczenia, to jeszcze jest ono skuteczne i zegarmistrzowsko precyzyjne. Mąż miał olbrzymie guzy przylegające do rdzenia kręgowego, a wycięto je bez narażenia na paraliż czy niedowład. To był prawdziwy majstersztyk, wszystko jest tu zaplanowane co do minuty. Nawet nasza rozmowa z lekarzami była przewidziana na równe 60 minut. Ten niesamowity, niemiecki „ordnung” działa na pacjentów uspokajająco – opisuje pani Elżbieta.
Tym, co najbardziej motywuje Jacka do walki o zdrowie, jest szermierka i paraolimpiada w Rio de Janeiro w 2016 roku.
– Nie chodzi o medale i zaszczyty. Jacek zdobył ich już wiele, zaspokoił swoje ambicje. Star w Rio jest dla niego tak ważny, bo w ten sposób najlepiej podziękuje osobom, które go wspierały i pomogły walczyć o życie. Paraolimpiada to szansa, by cały świat usłyszał historię, jak uratowaliście Jackowi życie – kończy Elżbieta Gaworska.
Autor: Maciej Stolarczyk
Źródło: Onet