Dzień 846 – wróciłem do pisania :)
Moje ręce znów mnie słuchają, wracam do pisania bloga 🙂
Pogoda pokrzyżowała nam plany spacerowe, kiedy byliśmy gotowi do wyjścia lunęło jak z cebra.
Trudno, musiałem się zadowolić usprawnianiem w domu.
Pod opieką i z pomocą Eli próbowałem się pionizować.
Muszę jeszcze popracować nad sobą, ale najważniejsze, że mam kontakt z rzeczywistością i każdy dzień przynosi coś dobrego 🙂
Dzień 845 – spacerkiem :)
Jacek poczuł się na tyle silny, że wybraliśmy się na spacer.
Na tę okazję nawet słoneczko uśmiechało się do nas z za chmurek 🙂
Uczciliśmy to wielkie wydarzenie w Pizza Hut .
Dziękujemy i Pozdrawiamy Tajemniczą Parę 🙂
Dzień 844 – feniks…
Jacek jest jak feniks, który powstaje z popiołów…
Co prawda cały czas do kolejnego cyklu będzie trudny, ale już widać, że wraca z za światów.
Już mniej spał w ciągu dnia, był zainteresowany co na stronie, co na fcb, bardzo go ucieszyły Wasze wpisy 🙂
Kolejna dobra wiadomość dotarł wózek, co znaczenie poprawi przemieszczanie po domu.
A jak będzie silniejszy to na spacer go zabiorę.
Mam nadzieję, że z każdym dniem będzie lepiej i już niedługo Jacek samodzielnie ruszy na basen 🙂
Dzień 843 – w domu…
Jesteśmy w domu 🙂
Jacek jest bardzo słaby, dlatego przez jakiś czas nadal będę pisała w jego imieniu.
Od teraz przez następne miesiące będzie trwała walka z rakiem, po to systematycznie będziemy jeździć do kliniki.
Najważniejsze, że leczenie raka i SM może być prowadzone równocześnie.
Nastał czas oczekiwania, czy organizm uzbrojony w nowoczesną medycynę podejmie walkę, jest bardzo obciążony i wycieńczony.
Wierzymy, że powolutku małymi kroczkami pokonamy raka, potrzebny jest czas.
Mając modlitwę i wsparcie tak Wielu Wspaniałych Ludzi jak Wy wszystko jest możliwe 🙂
Dzień 842 – pisze Ela dzień 3
Zacznę od tego, że jestem pełna podziwu dla Jacka za to, że wszystko co się z nim dzieje znosi z takim spokojem, pokorą i pogodzeniem.
Ostatnie godziny były ciężkie, męża organizm musiał pracować w krytycznych warunkach.
Lekarze powiedzieli, że liczyli na to, że sobie poradzi, bo poprzez sport jest przygotowany do mierzenia się ze skrajnościami.
Po raz kolejny okazuje się, że sport może uratować Jacka.
Teraz wszystko w miarę jest stabilne, widać nawet uśmiech na jego ustach, stara się mnie pocieszać.
Do jutra będzie trwało monitorowanie jak wszystko będzie stabilne to wypiszą nas do domu, bo tam pacjent najlepiej się regeneruje.
Tu też znają powiedzenie …wszędzie dobrze ,ale w domu najlepiej 🙂
Kochani dziękuję za wpisy pełne wsparcia i życzliwości 🙂