Dzień 1382-1389 – są wyniki…
Już wiemy, remisja częściowa…
Znów radość miesza się ze strachem…
Mam świadomość, że w tak zaawansowanej chorobie uzyskanie częściowej remisji to wielki sukces.
Żyję, jestem, walczę, cieszę się z tego co jest, biorę to w ciemno, ale też wiem co przede mną i to budzi lęk.
Czeka mnie terapia podtrzymująca, która pozwoli mi żyć, jak długo trudno powiedzieć…
Plan lekarzy jest taki, wizyty w klinice co kilka tygodni na podanie leków, niestety płatne.
Na pocieszenie powiedzieli, że będą to stanowczo mniejsze kwoty niż dotychczas, ale w sytuacji w jakiej jestem marna to pociecha.
Nie dość, że nie jest mi dane żyć spokojnie, to boleśnie odczuwam jaka jest cena życia.
Po powrocie z Paryża mam się skontaktować, wówczas dowiem się konkretów.
W zasadzie to dobrze, że jutro jadę na zawody, nie będę miał czasu na analizę.
Muszę to przetrawić, potrzebuję sportowej adrenaliny by odpędzić „złe demony”.
muszę to moje życie rozsupłać…
Dzień 1377 – przebadany…
Wróciłem, przebadany na wskroś…
Trochę było „bieganiny” między różnymi klinikami, ponieważ badania końcowe były bardzo obszerne.
Najuciążliwsze, wielogodzinne leżenie w rezonansie, ale jak mus to mus.
Na końcu przeprowadzono z nami długą rozmowę, w której brali udział lekarze z Bostonu.
Omówiono cały zastosowany proces leczenia, procedury, które nadal nas obowiązują.
Najważniejsze, przedstawiono trzy możliwe zakończenia mojej terapii i postępowanie w każdym przypadku.
1- najoptymistyczniejsze (kategoria cudu, w moim przypadku) – uda się uzyskać remisję – wówczas badania kontrolne co 6 miesięcy przez 5 lat.
2- umiarkowane – częściowa remisja (byłoby super osiągnięciem przy tak zaawansowanym raku) – konieczna kuracja podtrzymująca.
3- najgorsze -progresja choroby – pomimo zastosowanego leczenia (niepowodzenie w leczeniu)- brak postępowania.
Podkreślili, że bardzo ważne jest moje nastawienie psychiczne to, że mam cel Paraolimpiada w 2016.
Mimo usilnych pytań nie uzyskaliśmy żadnych informacji, która opcja jest najbardziej realna.
Teraz czekamy na wyniki, a potem…
Będzie co ma być 🙂
Dzień 1372-1376 – badania końcowe
Dostałem długo wyczekiwany telefon…
Panie Gaworski proszę o stawienie się w klinice 6 marca na badania końcowe.
Tak długo czekałem na ten dzień, a kiedy nastąpił, żołądek mi się skurczył z nerwów .
Tyle pytań mam w głowie, czy się udało, czy…
Jutro badania, a za kilka dni wszystko będzie wiadomo.
Jestem dobrej myśli, ale lata chorowania nauczyły mnie pokory…
Dzień 1362-1364 – #Pomóż Walczyć o Życie…
Leki, które muszę przyjmować by żyć kosztują koszmarne pieniądze.
Rehabilitacja, bez której nie mógłbym funkcjonować to również konkretna kwota.
Tylko mając środki mogę powstrzymywać sm, raka i niepełnosprawność.
Dlatego Bardzo Bardzo Was Proszę o 1% podatku.
Dzień 1351-1361 – przedwiośnie…
Mamy przedwiośnie, w dzień piękna pogoda, a noce lekko mroźne :)Taka równowaga pozwala na spokojną aklimatyzację pogodową.
Zazwyczaj przełom pór roku był dla mnie równoznaczny z rzutem sm i raczej przykro mi się kojarzył.
Teraz dzięki lekom rzutów nie mam i mogę cieszyć się nadchodzącą wiosną.
Cały cas jestem aktywny, rehabilitacja mnie pochłania bez reszty.
Najważniejsze, że zajmuje się mną człowiek, który wie co robi, jest profesjonalistą i do tego zaangażowanym.
To bezcenne, wiem co mówię, gdyż sam wielokrotnie doświadczyłem tego, że na początku rehabilitanci się starali, a potem wpadali w rutynę i było po efektach.
Dlatego cenię współpracę z Mariuszem 🙂