Dzień 119 – niespotykane :-)
Nie pamiętam kiedy tak bezproblemowo załatwiłem jakąś sprawę.
Byłem zrealizować zapotrzebowanie na jak to ładnie brzmi środki pomocnicze.
Pani ze sklepu medycznego była bardzo życzliwa, dyskretna i przede wszystkim kompetentna.
Szybko znalazła to czego potrzebowałem, w związku z tym, że nie było wszystkich opakowań dała mi tyle ile miała.
Natomiast kiedy przyjdę odebrać pozostałe dopiero będę płacił za całość, co jest niespotykane w naszym kraju.
Zazwyczaj trzeba zostawić zaliczkę lub wpłacić całą kwotę z góry.
Jest to jedna z nielicznych firm, której motto w 100% jest prawdziwe:
TWOJA SATYSFAKCJA NASZYM CELEM
http://www.matmedic.pl/
Dzień 118 – Czy słyszeliście wczoraj straszny huk?
To był kamień jaki spadł mi z serca, jak okazało się, że mam na leczenie na październik 🙂
Dziś byłem u lekarza prowadzącego po receptę na Gilenyę i leki, które muszę brać osłonowo i wspomagająco.
Pan doktor mnie zbadał i był zadowolony z mojego stanu i postępu leczenia.
Zapowiedział, że po 6 dawce leku weźmie mnie na oddział, żeby wykonać badania kontrolne między innymi rezonans.
Już się nie mogę doczekać jaki będzie wynik, choć nie wiem czy to nie za wcześnie na efekty w mózgu.
Ale z drugiej strony, skoro na zewnątrz widać efekty, to i może w środku dziury się zapełniają 🙂
Dzień 117 – Dzięki Wam!!!
Jesteście wspaniali, dzięki Wam udało się zebrać środki na zakup leku na październik!!!!
Zrobiliśmy dziś podsumowanie i z kwotą jaką wylicytowano za złoty medal MP we florecie mężczyzn, mogę realizować receptę na październik 🙂
Z serca wszystkim dziękuję, po raz kolejny doświadczyłem tego, że nie jestem sam w walce z SM.
Cyceron oddał to dosłownie „Pewnego przyjaciela poznaje się w sytuacji niepewnej”
Dzień 116 – ZUS
Na godzinę 9.30 miałem wezwanie na komisję rentową w ZUS-ie.
Byłem na miejscu 15 minut przed czasem, jak zwykle naiwnie myśląc, że może ktoś mnie wywołać wcześniej.
Owszem wywołano o 10.30, a co jak chory to ma czas, niech siedzi, aż spadnie z krzesła.
Pani doktor po przeanalizowaniu dokumentacji medycznej i zbadaniu mnie, orzekła, że jestem całkowicie niezdolny do pracy przez najbliższe dwa lata.
Dzień 115 – Wszędzie dobrze, ale w domu najlepiej!
Wczoraj brat przywiózł mnie z Borengo do Wrocławia – Dzięki Sławek!
Jak było pisałem na bieżąco, a teraz napiszę jak ja bym to widział: zbyt długi pobyt, skróciłbym go do dwóch tygodni – odpowiednio zaplanowany w zupełności by wystarczył. Rehabilitację rozplanowałbym np. zabiegi z rehabilitantami plus kriokomora do obiadu, po południu zajęcia z terapeutami plus basen. Zajęcia socjoterapii i psychoterapii w zdecydowanie mniejszych grupach, wtedy byłyby celowe bardzo potrzebne zajęcia z logopedą, zwiększyłbym ich liczbę (przez ciągłe zmiany i nieinformowanie o tym chorych skorzystałem jedynie z 1 zajęć i to zupełnie przypadkowo się o nich dowiedziałem). To tyle w maksymalnym skrócie.
Dla chorych nie ma nic gorszego niż bezczynność. Leżeć i patrzeć w telewizor to ja mogę w domu za darmo, a nie za tak duże pieniądze. Ośrodek ma niesamowity potencjał i szkoda, że to się marnuje, chorzy mogliby więcej skorzystać.
Dostałem kolejną lekcję od życia, położyłem wszystko na jedną szalę, żeby tylko być rehabilitowanym w tym ośrodku. Niestety „nie wszystko złoto co się świeci”.