Dzień 840, 841 – pisze Ela dzień 1,2
Wczorajszy dzień był dla nas bardzo ważny, a zarazem trudny, zacznę po kolei.
Rano 7.30 komisja w ZUS-ie, tak się złożyło, że wyznaczono termin na dzień wyjazdu, ale wiedząc, że zdążymy nie ryzykowaliśmy zmieniania go.
Jak wiadomo ZUS-owi się nie odmawia.
Potem załatwiliśmy kilka spraw związanych stricte z wyjazdem oraz opieką dla naszych piesków i ruszyliśmy w drogę.
W klinice byliśmy około 14.oo już od progu widać różnicę między kliniką gdzie Jacek był operowany w marcu, a tą.
Bardzo miła Pani Kristina zaprowadziła nas do pokoju gdzie po chwili zjawił się zespół lekarzy, którzy będą prowadzić Jacka.
Tłumacz jest tu 24 godziny, po prostu zatrudnione jest kilka osób, które zmieniają się i chorzy w każdej chwili mogą korzystać z ich usług.
Co najważniejsze to nie trzeba za to dodatkowo płacić, a uwierzcie mi to mega oszczędność.
Spotkanie rozpoczęło się od poinformowania nas, że wszystko co zostanie nam przedstawione i powiedziane jest wyłącznie do naszej wiadomości.
Jeżeli czegoś nie będziemy rozumieli to mamy pytać by wytłumaczono nam aż wszystko będzie zrozumiałe.
Następnie przez godzinę krok po kroku wytłumaczono nam na czym polega terapia jakie są jej etapy jakie niesie zagrożenia i na końcu jakie są dotychczasowe wyniki u pacjentów jej poddanych.
Co chwilkę pytano czy wszystko rozumiemy i na bieżąco wyjaśniano zadane pytania.
Potem przystąpiliśmy do papierologii, a było tego mnóstwo.
Każdy zapis omawialiśmy szczegółowo, zwrócono naszą uwagę na zawartą tam klauzulę poufności.
Każdą ze stron musieliśmy parafować my i lekarze prowadzący, a na końcu wszystko wyraźnie podpisać.
My bo Jacek jako pacjent, ja jako osoba upoważniona przez niego do informowania o jego stanie zdrowia i ewentualnego podejmowania decyzji gdyby on nie mógł samodzielnie decydować.
Potem przyszedł czas na badania, wykonano chyba wszelkie jakie świat zna.
Późnym wieczorem przyszedł do nas ponownie cały skład opiekujący się Jackiem, przedstawiając wyniki badań.
Wyniki są nie najlepsze, ale najważniejsze, że nie trzeba przesuwać rozpoczęcia terapii.
Dziś od rana Jacek jest podłączony do aparatury jak w statku kosmicznym.
Przed nami, a w zasadzie przed Jacka organizmem kluczowe 48 godzin – terapia rozpoczęta.
Teraz najbardziej potrzebujemy spokoju i modlitwy bo już nic od nas nie zależy.
Odezwę się w niedzielę, teraz chcę być przy mężu bo w najbliższych godzinach będzie mnie potrzebował jak nigdy dotąd.