Dzień 434 – Duch Walki jest we mnie!!!
Jak to dziwnie się składa, że ludzie, którzy nigdy mnie nie poznali wiedzą o mnie „wszytko najlepiej”.
Sprostowanie dla „*wiedźminów” zrujnowało mnie finansowo 8 lat leczenia SM w 100% na własny koszt, nie lek, który biorę od roku.
O pomoc poprosiłem dopiero wtedy kiedy nie zostało mi praktycznie nic!
Nigdy nie dostałem żadnego leku za darmo, bo byłem za stary nie mając nawet 40 lat, bo postać choroby była zbyt agresywna – to razem wzięte było wystarczającym powodem by NFZ skazał mnie na powolne konanie.
Tym samym nie byłem brany pod uwagę do włączenia do programu naukowego ani terapeutycznego, miałem szybko umrzeć w czterech ścianach mieszkania i najlepiej by nikt o tym się nie dowiedział.
Coraz częstsze i cięższe rzuty choroby wyglądały tak, że traciłem mowę, wzrok, czucie w rękach i od pasa w dół.
Ja niegdyś wysportowany mężczyzna leżałem jak worek piachu, nieświadomy swego istnienia, sikając pod siebie.
Niezliczone plaki w mózgu i móżdżku spowodowały ich znaczne uszkodzenie, a te w rdzeniu skutecznie wyłączały mnie od pasa w dół.
Znam to dramatyczne oblicze SM, o którym wielu nie ma bladego pojęcia i zamiast Bogu dziękować, że choroba obeszła się z nimi delikatnie „wylewają żółć” na innych.
Na przekór MZ i NFZ postanowiłem walczyć i powiedzieć Społeczeństwu, że chorzy na SM w Polsce są skazywani na powolną eutanazję zgodnie z literą prawa „w białych rękawiczkach”.
Od roku dzięki wsparciu Ludzi, którym mój los nie jest obojętny trwa kuracja lekiem, który zatrzymał postęp SM, mnie samego nigdy by nie było na to stać.
Miesiąc w miesiąc płacę ogromne pieniądze za to, że żyję, płacę haracz za życie.
Wróciłem do sportu, walczę o każdy dzień, staram się go przeżywać tak jakby był ostatnim w moim życiu.
I kiedy cieszyłem się, że SM jest opanowane, rozpoznano nowotwór mnogi rdzenia.
W każdej chwili, któryś z guzów może odciąć mnie od życia, ale ja się nie poddaję walczę do końca!
Wierze, że Ludzie o mnie nie zapomną, wierzę że mi pomogą w wyjeździe na leczenie nowotworu do Berlina.
Duch Walki nadal jest we mnie!
Marzę by za cztery lata na paraolimpiadzie w Rio de Janeiro zagrali dla mnie, a tym samym dla Tych, którzy mnie wspierają, Mazurka Dąbrowskiego:)
*Wbrew temu o czym są święcie przekonani „wszechwiedzący życzliwi” czytam ich wypociny na mój temat i ubolewam nad ich nieszczęściem, bo tylko tacy ludzie ranią bezwzględnie innych nie widząc w tym nic złego.
Dzień 432 – chłodniej….
Prognozy nie zawiodły, przez większą część nocy padał deszcz, który oczyścił powietrze i sprawił, że zrobiło się chłodniej:)
Nareszcie było czym oddychać,
Skorzystałem z łaskawości aury i poćwiczyłem, co prawda nie za wiele bo jestem osłabiony, ale zawsze to coś:)
Dzień 431 – upał…
Temperatura jak dla mnie zabójcza, ograniczam wysiłek do minimum, a i tak jestem jak sprasowany.
Jutro podobno ma być chłodniej, w takim razie oby do jutra!
Dzień 430 – Pozdrowienia z Polanicy:)
Dostałem dziś pozdrowienia z życzeniami powrotu do zdrowia od szermierzy KS Wrocławianie, będących na międzynarodowym zgrupowaniu w Polanicy:)
Serdecznie dziękuję za pamięć i pozdrawiam życząc udanego i owocnego pobytu:)