Dzień dziesiąty – sposób na…
Kapsułka o stałej porze, wypraktykowałem, że do godziny po zażyciu leku muszę coś zjeść, a najlepiej wypić kefir. Jeżeli tego nie zrobię to mimo, że najpierw jem śniadanie, a po półgodzinie przyjmuje lek, dostaje strasznych mdłości.
Dzień dziewiąty – smak herbaty
Jest coś takiego, że jak druga osoba zrobi coś do picia czy jedzenia to lepiej smakuje. Ale nikt nawet nie wie jak wyjątkowy ma smak herbata zrobiona przez samego siebie. Wydaje się być banalne, każdy z Was wykonuje tę czynność machinalnie. Natomiast ja do dziś piłem tylko herbatę zrobioną przez kogoś, bo sam nie byłem w stanie jej przygotować .
Dziś nalałem wody do czajnika wstawiłem do gotowania. Wyciągnąłem kubek, co prawda dwoma rękoma ale dzięki temu go nie stłukłem jak wielu jego poprzedników. Kiedy woda się przegotowała samodzielnie zaparzyłem sobie herbatę.
Dzień ósmy – wizyta kontrolna
Lekarz prowadzący był zaskoczony tym jak pozytywnie lek na mnie zadziałał :-).
Co prawda spodziewał się efektów, ale nie aż takich i nie w tak krótkim czasie. Badał mnie długo i dokładnie. Po czym cierpliwie i wyczerpująco odpowiadał na wiele pytań zadanych przez nas. Między innymi wytłumaczył dziwne ciepło w klatce piersiowej. Faktycznie wynika ono z podwyższonego ciśnienia, którego wahanie jest jednym ze skutków ubocznych. Mój organizm uzbrojony w lek walczy z chorobą, jednocześnie dostosowuje się do leku :-). Przez ten miesiąc będzie podwójnie obciążony, dlatego muszę na siebie szczególnie uważać. Prowadzący stwierdził, że lek jest dobrze nacelowany na mój stan.
Jeżeli z jakiejkolwiek przyczyny leczenie musiałoby zostać przerwane to będzie to dla mnie wyrok.
Dzień siódmy – ciśnienie +/-
Obudziło mnie dziwne ciepło w klatce piersiowej, rozchodzące się po całym ciele. Trochę się zaniepokoiłem, tym nowym objawem. Zmierzyłem ciśnienie i było bardzo wysokie 200/110.
O stałej porze przyjąłem kapsułkę, pół godziny później znów zmierzyłem ciśnienie i nadal było bardzo wysokie. Żona zadecydowała, że muszę mieć zmierzone na innym aparacie, czasem te elektroniczne zafałszowują pomiar, bo np. bateria jest słaba.
Córka zawiozła mnie do przychodni, gdzie zaprzyjaźnione Panie Pielęgniarki chętnie zmierzyły mi ciśnienie na swoim aparacie. Zrobiły to bardzo skrupulatnie na obu rękach. Ponadto zmierzyły też moim aparatem, żeby mieć porównanie. Na ich wyszedł pomiar 120/85 (co jak na mnie jest podwyższone) a na moim było 157/100 (dzikie) .
Czyli wniosek z moim aparatem było coś nie tak, po wymianie baterii zaczął wskazywać właściwie. Przez bardzo częste mierzenie ciśnienia w ostatnich sześciu dniach wykończyło baterie. Mimo wszystko Ela się nie dała zwieść, najbardziej zaniepokoiło ją to dziwne ciepło i podwyższone mimo wszystko ciśnienie. Jutro mnie zawozi do lekarza prowadzącego na kontrolę, na którą mieliśmy jechać w poniedziałek.
Sam jestem ciekaw jego reakcji na poprawę mojego stanu.
Dzień szósty – samowolka
Dziś uznałem, że skoro czuję się tak samo jak wczoraj to bez konsultacji z prowadzącym zdecydowałem – jadę na wieś! W mieście jest już nie do wytrzymania.
Mój stan jest stabilny, skutki uboczne w niewielkim stopniu odczuwalne. Ciśnienie lekko podwyższone co jest kolejną fazą działania leku.
Zanosiło się na burzę, nawet drób zrobił się nerwowy.
Ta samowolka była mi potrzebna.