Dzień 277 – na odstresowanie…
Dzień spędziłem aktywnie, rehabilitacja, nordic walking, szermierka, basen 🙂
Słońce sprawia, że chce się żyć 🙂
Co prawda było trochę chłodno, w związku z czym spacer w parku był krótki.
Nie chce ryzykować przeziębienia bo pogoda dość zdradliwa.
Potrzebowałem takiej aktywności by się odstresować i odnaleźć wewnętrzną równowagę.
Dzień 170 – odstresowanie na sportowo :)
Wściekłość na NFZ wyładowałem rano w parku z kijami, a wieczorem na basenie.
Wojna podjazdowa z urzędnikami kosztuje mnie bardzo dużo zdrowia, ale nie dam się!
Rano, żeby rozładować złe emocje dziewczyny zabrały mnie do Parku Szczytnickiego, było super. W parku ruch jak na „pchlim targu”, rude wiewióry skaczą po drzewach jak gdyby zimy miało nie być, wrony kopią w liściach w poszukiwaniu żołędzi, którymi potem rzucają na jezdnię w celu wydobycia smacznego środka. Wszędzie pełno liści w przeróżnych kolorach, do tego słoneczko, cisza spokój, po prostu chce się żyć 🙂
Wieczorem, by mieć pewność, że złość wyładowana, poszedłem na basen. Popływałem, poćwiczyłem z deską i oczywiście ulubiony punkt wizyt na basenie – bicze i kanonki 🙂
Jestem zmęczony i odstresowany 🙂
Dzień 61 – pole, pole…
Stres mnie zabija, niszczy to co do tej pory misternie budowałem!
Ostatnie wydarzenia (dni 58 i 60), dały mi mega dawkę stresu, aż mi pulsowały skronie.
Na rozkaz Eli, zaraz po rehabilitacji na SRT, zrobiłem z Patrycją wymarsz w pole!
Musiałem wychodzić złe myśli i spróbować ruszyć niekończące się problemy.