Dzień 776,777,778 – co by nie było…
Dostałem wiadomość z kliniki, a w zasadzie dwie szkoda, że obie kiepskie.
Ale tego można się było spodziewać, leczenie powinienem był kontynuować zaraz po zagojeniu rany.
Gdybym miał na to pieniądze to bym kontynuował, robiliśmy co w naszej mocy żeby je zebrać, ale płacenie po kilka tysięcy miesięcznie za leczenie SM już jest nie lada wyczynem.
Reasumując na planowane wcześniej leczenie jest już za późno, nowotwór i czas to moi śmiertelni wrogowie.
Ostatnia szansa dla mnie to znalezienie innej najprawdopodobniej doświadczalnej metody.
Profesor rozesłał moje badania do swoich kolegów z innych klinik mają się naradzić.
Teraz muszę czekać na wyrok…
I co by nie było mam też dobre wieści, jadę na Mistrzostwa Świata do Budapesztu!!!
W ramach przygotowań do MŚ przyszły tydzień spędzę na zgrupowaniu w Warszawie, dzięki IKS AWF Warszawa.
I całe szczęście bo nie będę miał czasu na myślenie co dalej…
Dzień 775 – żniwa…
Dziewczyny zabrały mnie za miasto, żebym nie zaglądał nerwowo do komputera.
I wiecie co, to był super pomysł 🙂
Już rozpoczęły się żniwa i na polach praca wre.
Odwiedziliśmy przyjaciół i rodzinę, było mnóstwo radości i pyszności, a dzień minął błyskawicznie.
Od przyjaciół usłyszeliśmy przejmującą historię, o której napiszę innym razem.
Po powrocie do domu czekała na mnie wiadomość od samego profesora.
Trzeba jeszcze czekać, gdyż musi się zebrać specjalne konsylium, które zdecyduje czy podejmą się leczenia mnie.
Czyli czekam dalej…
Dzień 774 – czekam…
Teoretycznie wiem, że to zbyt wcześnie by otrzymać odpowiedź z kliniki.
Mimo to sprawdzałem skrzynkę mailową kilka razy.
Czekam dalej…
Dzień 773 – wynik NMR…
Hmm czekając na telefon, że wynik jest do odebrania Ela nauczona doświadczeniem postanowiła zadzwonić i zapytać jak się sprawy mają.
I zdziwiłbym się gdyby było jak powinno.
Otóż Panie z rejestracji zamiast zadzwonić jak poinformowano nas w dniu badania, wysłały sms-a na bliżej nikomu nieznany numer, że badanie jest do odebrania.
I gdyby nie nasz telefon z zapytaniem czas by płynął, a my byśmy czekali…
Jestem wściekły bo to zupełny brak szacunku i poszanowania dla pacjenta.
Wynik badania taki jak można było się spodziewać, czyli zły.
Jutro wysyłamy badanie do Berlina do kliniki i będziemy czekać na decyzję.
Nie chcę myśleć o tym wszystkim, Ela określa moje postępowanie jako typowy syndrom wyparcia choroby.
Może i tak jest, w ramach wypierania nowotworów znów idę na basen na wieczór, jak się zmęczę to szybko zasnę i nie będę za dużo myślał 🙂
Dzień 772 – basen…
Wieczorem Patrycja do pracy jako instruktor aqua fitness’u, a ja na basen… 🙂