Dzień 775 – żniwa…
Dziewczyny zabrały mnie za miasto, żebym nie zaglądał nerwowo do komputera.
I wiecie co, to był super pomysł 🙂
Już rozpoczęły się żniwa i na polach praca wre.
Odwiedziliśmy przyjaciół i rodzinę, było mnóstwo radości i pyszności, a dzień minął błyskawicznie.
Od przyjaciół usłyszeliśmy przejmującą historię, o której napiszę innym razem.
Po powrocie do domu czekała na mnie wiadomość od samego profesora.
Trzeba jeszcze czekać, gdyż musi się zebrać specjalne konsylium, które zdecyduje czy podejmą się leczenia mnie.
Czyli czekam dalej…
Dzień 774 – czekam…
Teoretycznie wiem, że to zbyt wcześnie by otrzymać odpowiedź z kliniki.
Mimo to sprawdzałem skrzynkę mailową kilka razy.
Czekam dalej…
Dzień 773 – wynik NMR…
Hmm czekając na telefon, że wynik jest do odebrania Ela nauczona doświadczeniem postanowiła zadzwonić i zapytać jak się sprawy mają.
I zdziwiłbym się gdyby było jak powinno.
Otóż Panie z rejestracji zamiast zadzwonić jak poinformowano nas w dniu badania, wysłały sms-a na bliżej nikomu nieznany numer, że badanie jest do odebrania.
I gdyby nie nasz telefon z zapytaniem czas by płynął, a my byśmy czekali…
Jestem wściekły bo to zupełny brak szacunku i poszanowania dla pacjenta.
Wynik badania taki jak można było się spodziewać, czyli zły.
Jutro wysyłamy badanie do Berlina do kliniki i będziemy czekać na decyzję.
Nie chcę myśleć o tym wszystkim, Ela określa moje postępowanie jako typowy syndrom wyparcia choroby.
Może i tak jest, w ramach wypierania nowotworów znów idę na basen na wieczór, jak się zmęczę to szybko zasnę i nie będę za dużo myślał 🙂
Dzień 772 – basen…
Wieczorem Patrycja do pracy jako instruktor aqua fitness’u, a ja na basen… 🙂
Dzień 771 – głowa…
Dziś zapewne za sprawą zmiennej pogody boli mnie okrutnie głowa.
Pewnie dołożył się do tego wczorajszy kontrast, trochę minie zanim organizm sobie z nim poradzi.
Wziąłem maksymalnie dopuszczalna liczbę kapsułek przeciwbólowych efekt mizerny, ale choć trochę zelżyło.
Do jutra mam nadzieję mi przejdzie.