Jacek odlicza dni do swoich 57. urodzin. Będzie je obchodził 13 maja. Nie zamierza ich jednak hucznie świętować. Nie szykuje z tej okazji przyjęcia. I nikt nie będzie śpiewał "Sto lat". Ale ta data ma ogromne znaczenie. Dla niego jest celem — chce bowiem do niej po prostu dożyć. "To nie będzie tak, że pana przestanie boleć. Pan będzie się cieszył, gdy ten ból chociaż minimalnie się zmniejszy". Nie ma na świecie człowieka, który chciałby usłyszeć podobne ostrzeżenie. Dla będącego w stanie terminalnym Jacka Gaworskiego to jednak nic nowego. Ot, szara codzienność. Były szermierz jest w pełni świadomy tego, że umiera, a walka, jaką toczy od wielu lat, na pewno nie zakończy się jego zwycięstwem. — Ból porównywalny jest do łamania kości bez znieczulenia — podkreśla Elżbieta Gaworska, żona utytułowanego sportowca.